insofferente
Odkąd skończyła liceum, była pracownikiem socjalnym, zaocznie studiując pedagogikę specjalną z logopedią. Wiedziała, że odgrywa bardzo ważną rolę, chociaż zarabiała niewiele. Była za to bogata w doświadczenia - otwierała świat dla innych. (...) Sprawiała, że dzieci z zespołem Downa czuły się jak najmądrzejsze dzieci na świecie. Ich uśmiech był dla niej wystarczającą zapłatą za wszystko, co robiła.
Zapomniani czuli się ważni, a niezbyt piękni - atrakcyjni; zagubieni - zrozumiani, a załamani stali się szczęśliwsi. Przez cztery lata zrobiła więcej, niż większość ludzi zgromadzi przez całe życie. Zmieniała świat. Ale sama była samotna i - wbrew pozorom - nie do końca szczęśliwa. A ten stan pogłębiała wiadomość, że jedno z jej dzieci może umrzeć, bo przecież była po to, by ludzi ratować, a nie żegnać. I to bolało najbardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz